czwartek, 18 kwietnia 2013

Hard Work in Tatra Mountains

Udało nam się wrócić bez strat osobowych z Zimowego Kursu Turystyki Wysokogórskiej! Przez 4 dni pogłębialiśmy naszą wiedzę na temat gór i niebezpieczeństw, które mogą na nas czekać na wyprawie. Nauczyliśmy się metod wspinaczki, asekuracji na lodowcu oraz poznaliśmy tajniki poruszania się w terenie zagrożonym lawinami. Ale od początku....

Domka wraz z Remikiem dotarli do schroniska w Tatrach dzień przed resztą ekipy (studenci mogą sobie pozwolić na dłuższe wolne), czyli w piątek. Po pracy wraz z Jajem oraz Olem pojechaliśmy busem z Wrocławia do Zakopanego, gdzie zatrzymaliśmy się na noc we wcześniej zarezerwowanym pokoju. W sobotę o 6:00 wyruszyliśmy do schroniska. Droga okazała się być trudna ze względu na zupełny brak widoczności spowodowany przez mgłę. Temperatura w górach wynosiła około -10 stopni C. Zagrożenie lawinowe sięgało 2-3 stopnia. Widzieliśmy maksymalnie na odległość ok. 10 metrów. Ostatecznie po 2,5h udało nam sie dotrzeć na miejsce i spotkać z resztą ekipy.



1 dzień
Poznaliśmy naszego instruktora - Janka. Młody, przyjazny człowiek, który przez następne 4 dni będzie nas szkolił z turystyki górskiej. Spotkaliśmy też Michała, który na czas kursu stał się członkiem naszej ekipy.  Na początku w małej salce w schronisku zapoznaliśmy się ze sprzętem, który otrzymaliśmy (uprzęże, karabinki, liny, pętle, czekany, raki, kaski). Po lekcji teorii ruszyliśmy w teren, gdzieś w okolice Czarnego Stawu. Na początku weszliśmy na 10 metrową skarpę i uczyliśmy się upadków. Każdy musiał rzucić się w dół i hamować czekanem wg wytycznych Janka. Upadaliśmy na nogi, na głowę, bokiem, przodem i tyłem. Niektórzy z nas hamowali szybko, inni zjechali na sam dół. Następnie w gęstej mgle uczyliśmy się podstaw asekuracji i budowania stanowisk. Techniki te mogą być przydatne gdyby trzeba było zjechać ze skarpy lub asekurować partnera podczas zjazdu. Każdy z nas miał za zadanie zbudować swoje własne stanowisko. Po 5h treningu wróciliśmy do schroniska, zjedliśmy obiado-kolację (czytaj: konserwy i zupki chińskie) i udaliśmy się na wykład na temat lawin, który miał być teoretycznym przygotowaniem do zajęć planowanych na następny dzień.

 




 


2 dzień
Ten dzień poświęciliśmy na naukę zachowania się podczas zasypania lawiną. Poznaliśmy techniki posługiwania się nadajnikami lawinowymi i sondami. Janek poinstruował nas jak należy wykopywać ludzi z lawin, tak żeby nie zrobić im krzywdy. Zostaliśmy podzieleni na 2 grupy. Każda z grup miała za zadanie zakopać plecak z nadajnikiem, a druga grupa musiała go odnaleźć. Potem ruszyliśmy nad Zmarzły Staw. Po drodze uczyliśmy się technik podchodzenia w rakach. Trenowaliśmy w śniegu oraz w lodzie. Przy stawie, na skarpie uczyliśmy się samodzielnego budowania stanowiska i opuszczania się ze skarpy. Uczyliśmy się przywiązywać do zbudowanego wcześniej stanowiska i opuszczać się ze skarpy.
Na koniec dnia spróbowaliśmy wspinaczki w lodzie. Janek znalazł kilkunastąmetrową ścianę lodową, wkręcił na górze śruby lodowe do asekuracji i kazał nam się wspinać. Każdy po kolei próbował wejść na prawie pionową ścianę lodu. Osobiście muszę stwierdzić, że wspinaczka lodowa jest bardzo trudna, ale za to wyzwala wiele adrenaliny i endorfin. Zmęczeni, ale zadowoleni wróciliśmy do schroniska Wieczorem posłuchaliśmy wykładu na temat niebezpieczeństw w górach oraz ekwipunku w jaki należy się zaopatrzyć idąc w góry. Niestety Jajo z powodu braku urlopu w pracy musiał wcześniej schodzić do Zakopanego i wrócić do domu...


 

 

 
 

 

3 dzień
To był piękny, słoneczny dzień. Z doliny było widać wszystkie szczyty wokół schroniska. Naszym celem było wejście na Świnicę (2301m n.p.m.), czyli jeden z najtrudniejszych szczytów w Polsce. Wiele osób ginie tam latem, a więc zimą mało kto podejmuje się wejścia na tę górę. Namówiliśmy Janka, że bardzo byśmy chcieli tam spróbować wejść. No i nie miał wyjścia, zgodził się. Wyruszyliśmy z rana. Na początku minęliśmy kilka zamarzniętych stawów lekko podchodząc pod górę. Było tak ciepło, że większość szła w koszulkach. Bliżej góry zaczęło się strome podejście w cieniu. Zrobiło się chłodno i ślisko. Po założeniu raków i kasków ruszyliśmy w górę. Na końcu podejścia na przełęcz wchodziliśmy prawie po pionowej ścianie śniegu. Po około 2h weszliśmy na przełęcz Świnicką. Stamtąd została godzinna droga na szczyt Świnicy. Wiatr wiał z dużą prędkością i był bardzo zimny. Związaliśmy się liną i ruszyliśmy do góry. Idąc krok za krokiem, przywiązując się do stanowisk asekuracyjnych i przekładając ciągle linę, dotarliśmy w końcu na sam szczyt. Dzięki pogodzie mieliśmy cudowny widok na całe Tatry, te polskie oraz te słowackie. Szybka sesja zdjęciowa na szczycie i trzeba było uciekać. Wiało niemiłosiernie. Zejście prowadziło wzdłuż grani, a potem z kolejnej przełęczy w dół do schroniska. Schodziliśmy bardzo szybko, czasami nawet zbiegając. Wróciliśmy wykończeni. Na wykładzie słuchaliśmy o lodowcach, technikach asekuracji oraz trenowaliśmy wiązanie lin.


 

 


 

 


   
 
4 dzień
Ostatni dzień zaczęliśmy od trenowania asekuracji na lodowcu na sucho, czyli w pomieszczeniu schroniska. Po przetrenowaniu  dwóch technik wyciągania partnera ze szczeliny lodowca ruszyliśmy w teren. Stanelśmy nad pionowym zejściem (10-15m), związani linami jak na lodowcu. Nasze zadanie polegało na zbudowaniu stanowiska i wyciągnięciu partnera, który wpadł do szczeliny. Wyglądało to tak, że jedno z nas rzucało się ze skarpy w dół. Reszta ekipy musiała go wyhamować, zbudować stanowisko i za pomocą przećwiczonych wcześniej technik wyciągnąć delikwenta ze "szczeliny". Po treningu wróciliśmy do schroniska, umyliśmy się, zjedliśmy obiad i poszliśmy oddać sprzęt. Na "do widzenia" otrzymaliśmy certyfikaty ukończenia kursu. Oficjalnie zakończyliśmy kurs. Przedarliśmy się przez góry i wróciliśmy do Zakopanego. Stamtąd Michał zabrał nas swoim samochodem do Krakowa. Domka była już u siebie. Ja i Olo wróciliśmy busem do Wrocławia, a  Remik został czekając na pociąg do Poznania.

 
 

Uczestnictwo naszej ekipy w kursie było jednym z głównym założeń wyprawy. Po kursie można stwierdzić, że był to bardzo dobry pomysł. Nauczyliśmy się wielu cennych rzeczy. Dzięki nabytym umiejętnościom zwiększyliśmy swoje bezpieczeństwo w sierpniowej wyprawie. Będziemy umieli w kryzysowych sytuacjach zachować się tak jak należy. Wiemy jak mamy asekurować się na lodowcu i co robić w razie wpadnięcia do szczeliny członka wyprawy. Dodatkowo obyliśmy się z trudnymi warunkami podejścia zdobywając niełatwą Świnicę. No i oczywiście zgraliśmy się jeszcze lepiej jako ekipa.

Co słychać oprócz kursu?
Otrzymaliśmy od księgarni Bezdroża przewodniki oraz mapy do naszej wyprawy. Dzięki temu możemy już szczegółowo planować naszą trasę. Duże zniżki otrzymaliśmy od producenta odzieży górskiej MILO. Dzięki temu niektórzy członkowie ekipy stali się bogatsi o spodnie, rękawiczki, etc. 



Aaa i można było ostatnio o nas poczytać w Gazecie Krakowskiej. Ukazał się artykuł na całą stronę. Nie wiemy czy w innych rejonach Polski nie doszło do podobnego zjawiska. Jak tylko się dowiemy to damy znać.

Natknęliśmy się na podobny projekt do naszego, którego nazwa brzmi "Friends In Benz". Grupa fascynatów turystyki górskiej, kultury krajów Bliskiego Wschody oraz motoryzacji. Ich ekspedycja powiedzie do trzech Kurdystanów (Irak, Iran, Turcja). 
W planie mają między innymi:
  • 10 000km w Mercedesie W124, w tym okrążenie Morza Czarnego;
  • trekking w Iranie - zdobycie szczytu Savalan (4811m n.p.m.)
  • odwiedzenie trzech Kurdystanów, okolic świętej góry Ararat, Kapadocji, Kaukazu;
  • przebycie 12 państw;
Celem jest ukazanie, że to, co nasza cywilizacja utraciła, czyli ciepło i życzliwość ludzką, nadal można spotkać w krajach, które nasze media określają jako dzikie i niebezpieczne.


Zapraszamy serdecznie do śledzenia ich poczynań.

Co tu jeszcze napisać.... czas zacząć planować jakiś wypad na majówkę... :)